Rozczarowanie u siebie. Słabe wyniki EURO 2012
A miało być tak pięknie… – piosenka z kultowego filmu „Killer” pasuje idealnie. Nadzieje związane z ME 2012 rozgrywanymi na stadionach w Polsce i na Ukrainie były ogromne. Jednak wszystko poszło nie tak, a popierany wcześniej przez opinię publiczną selekcjoner stracił swoją renomę.
Po rozczarowujących wynikach meczów na EURO 2008 liczono na zupełnie inny turniej cztery lata później w wykonaniu biało-czerwonych. Za Polską miało przemawiać wiele atutów, a zespół do sukcesu miały ponieść miliony kibiców nad Wisłą, którzy żyli atmosferą piłkarskiego święta.
Sukces organizacyjny, gorzej z wynikami
Już sam fakt przyznania Polsce i Ukrainie, dwóm krajom Europy Środkowo-Wschodniej, był wielkim wydarzeniem. Od początku uznawano to za sukces dyplomatyczny. Zmobilizowana polska strona stanęła na wysokości zadania, bo w naszym kraju zgodnie z planami powstały piękne stadiony, bazy treningowe i hotele. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i zagraniczni fani mimo licznych obaw, na miejscu przekonali się, że wcale nie jest tak źle. Do dziś wielu kibiców obcych reprezentacji miło wspomina pobyt w Polsce. Od strony organizacyjnej Polska zasłużyła na medal. Niestety te przyznaje się za wyniki osiągnięte na boisku. A te w wykonaniu reprezentacja Polski prowadzonej przez selekcjonera Franciszka Smudę dalekie były od ideału. I to delikatnie mówiąc…
Zmarnowany czas na przygotowania do EURO 2012
Franciszek Smuda został wybrany przez PZPN głównie dlatego, że tak chcieli kibice, którzy we wszelkich głosowaniach, sondażach opowiadali się za byłym trenerem m.in. Widzewa Łódź. Tak też się stało, a Smuda otrzymał ważne zadanie: odpowiednio przygotować zespół do turnieju rozgrywanego na stadionach w Polsce. Czasu na selekcję, eksperymenty i zgrywanie drużyny było bardzo wiele, bo trzeba pamiętać, że Smuda selekcjonerem został w październiku 2009 roku, czyli ponad 2,5 roku przed turniejem. Okazało się jednak, że okres ten został zaprzepaszczony i to kompletnie. Drużyna została źle przygotowana do turnieju pod względem kondycyjnym i taktycznym. W dodatku piłkarze dalecy byli od formy.
Gdyby reprezentacja Polski osiągnęła inne wyniki…
Ósmy dzień czerwca 2012 roku i Stadion Narodowy w Warszawie miał być czasem i miejscem wyjątkowym. Otwarcie EURO 2012 i mecz Polski z Grecją. Wszystko rozpoczęło się zgodnie z przewidywaniami i marzeniami. Robert Lewandowski na początku meczu rozradował 55 tysięcy kibiców na Stadionie narodowym, setki tysięcy w specjalnych fan zonach w centrach polskich miast oraz miliony fanów przed telewizorami. Piękny początek został jednak zamieniony w tragedię. W drugiej połowie Grecy wyrównali, a potem bramkarz Wojciech Szczęsny zobaczył czerwoną kartkę. Na szczęście rezerwowy golkiper biało-czerwonych Przemysław Tytoń obronił rzut karny. Remis był jednak dużym rozczarowaniem i stawiał Polskę w znaczniej mniej komfortowej sytuacji przed kolejnymi meczami EURO 2012.
Mecz z reprezentacją Rosji zapowiadał się na jeszcze większe wyzwanie dla biało-czerwonych. Na domiar złego Rosjanie przed przerwą prowadzili. Polska wyrównała w drugiej połowie za sprawą kapitalnej bramki Jakuba Błaszczykowskiego. Znów remis, znów niedosyt. Drużyna Franciszka Smudy potrzebowała wygranej w ostatnim meczu grupowym z Czechami. Zamiast trzech punktów przyszła porażka 0:1 i wielkie rozczarowanie. Szybko okazało się, że był to ostatni mecz Smudy w roli selekcjonera biało-czerwonych. Jego bilans wyniósł 37 spotkań, 15 zwycięstw, 13 remisów i 9 porażek. W jego kadrze zagrało aż 81 piłkarzy, a wśród tej grupy było 41 debiutantów. 64 urodziny selekcjoner obchodził w nienajlepszej atmosferze. Tak, jak wszyscy kibice reprezentacji Polski…